środa, 11 lutego 2009

po co to?

Pisze sobie czasem. Te maile do roznych ludzi takie dlugie to tez troche dla siebie. Bo poza tym, ze pisze do ludzi dla mnie jakos tam waznych co u mnie, dziele sie z nimi moimi refleksjami, to jednoczesnie sobie jakos to wszystko przemysliwuje przy okazji, ukladam w glowie...
I pisze sobie czasem w takim zeszyciku "do wszystkiego". Jak mieszkalysmy przez chwile na Battersea, mieszkala z nami Shirley, Amerykanka. I Shirley sie wyprowadzala chwile przed nami, tyle ze ona do Hiszpani az, nie tak jak my, do innej "Zony" w Londynie...:) i wyprowadzajac sie zostawila nam troche swoich rzeczy, na ktore, jak stwierdzila, nie miala juz miejsca - jakies naczynia, jakies jedzenie, termos, torbe, i wlasnie zeszyt. G. swoj miala, a mi sie bardzo takowy przydal, bo na Battersea nie bylo internetu i zeby cos sprawdzic, poszukac pracy musialysmy isc do kafejki (jak za starych dobrych czasow:)). i wtedy zeszyt bardzo sie do notatek przydawal. a teraz przydaje sie do notatek, takze tych z zycia...
Wierszy nie pisze. Jakos romantyzm ze mnie wyparowal. Ja juz w ogole nie jestem romantyczna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz