Wakacje.
Pojechaliśmy w Bieszczady.
Dobrym ludziom los sprzyja, była fantastyczna pogoda,
ładujące akumulatory słońce.
I to cudowne poczucie, że nic nie muszę, nie mam nic co mnie ogranicza, wszystko mogę:)
ze nie muszę nic planować, a wszystko co (z)robimy zalezy tylko od tego jaki będziemy mieli nastrój i na co będziemy mieć ochotę...
Dziesięć cudownie leniwych,
rozpieszczająco słonecznych,
relaksujących i odstresowujących dni.
Czas na to, by znów posłuchać siebie, zastanowić się nad swoimi emocjami i uczuciami,
co na codzień spycha się gdzieś w kąt, "na później", bo na codzień nie ma na to czasu.
Szczególnie dni spędzone u Babci Pana M* dały mi tak wiele różnych emocji,
myśli,
spostrzeżeń...
Takze takie, że z M* chcę się tymi swoimi rozmyśleniami dzielić i nie boję się,
ze zostanę wyśmiana.
I że co więcej, zostanę wysłuchana uważnie.
Coraz bliżej.
Coraz mocniej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz