Ostatnio miałam taki sen, ze pamiętam go do dzisiaj.
Nie jestem specjalistką w opisywaniu ich (kiedy opowiadałam go zaraz po przebudzeniu opis był BARDZO chaotyczny), wiec nie będę tego tutaj robić.
Od tego są inne
blogi:)na jawie to ostatnio tez sporo sie dzieje.
prawdopodobnie zmieni się profil tego co robię w pracy, ale póki co nie będę Ci o tym pisać.
Dopóki nie mam tego czarno na białym nie będę się wychylać...
Ale idzie chyba ku lepszemu. oby.
G. była w Mieście Doznań, była mała impreza urodzinowa,
taka prawdziwa, z prezentami, balonami, "sto lat" i tortem malinowym.
Mam nadzieję, że G. się podobało, bo była to niespodzianka.
i że mimo choróbska dobrze się bawiła:)
było trochę znajomych - takich G. i moich wspolnych a takze takich tylko G. wlasnych.
z niektórymi nie udało mi się porozmawiać, chociaż chciałam. na przykłąd z A.
z A. muszę się w końcu umówić na kawę, ustawiamy się juz kilka miesięcy i ciągle nie wychodzi...
za to z M. nawet gdybym chciała (bo się pojawił), to chyba juz nie mamy o czym. smutne to troche, ale w sumie nam obojgu (tzn. mi na pewno a mam nadzieję, że M. też) wyszło to na dobre. szkoda tylko ze znając się tyle lat, podobno jak łyse konie, nie mamy o czym rozmawiać. na żaden temat. a najbardziej burzliwa dyskusja toczy się w następujący spodób:
-cześć
-hej
-co u Ciebie?
-w porzadku. a u Ciebie?
-okej.
-no to dobrze.
i nie ważne kto zaczyna tę fascynującą dyskusję, po 30 sekundach nie ma juz o czym rozmawiać...
* nawet nie wiedziałam, ze się tak za G. stęskniłam. to zupełnie nieprawdopodobne jak sie nie docenia tego, ze się można codziennie spotkać, codziennie razem wypić kawę, jak mało wysiłku wkłada się w to, zeby takie spotkania uskuteczniać. i jak ich później brakuje strasznie.
pogodziłam się już z myślą, że mieszkania własnego nie będzie.
póki co. moze to znak, ze powinnam raczej mieszkac w domu na wsi?
a tymczasem szukam komórki do wynajęcia.
dam znać jak poszło:)
i chyba jestem dość szczęśliwa ostatnimi czasy.
nie powiem więcej, żeby nie zapeszać :)