piątek, 14 sierpnia 2009

ad. jawa czy sen

miałam nie opisywać swojego snu, ale zrobiłam to i wysłałam do autorki bloga na jej private e-mail, a ze późniejsza dyskusja jest dla mnie istotna, tak więc jednak umieszczam.

21-07-2009
From: Gekon
To: Żółw
Subject: moj sen. nie wiem czy on ma cos znaczyc. moze Ty na cos wpadniesz

miałam dzisiaj sen.
sniło mi się że siedziałam bardzo długo w pracy, w ogóle wszyscy do bardzo pozna siedzieli w biurze. i nagle rozpetala sie okropna burza, taka z gradem piorunami i deszczem, lało tak, że aż wyłączyli prąd, i wszyscy byliśmy uwięzieni w srodku w biurze.
w końcu troche przestało padać, tzn. padało troszke mniej i ludzie zaczeli wychodzić, majac nadzieje ze uda im sie w ogole dotrzec do domu.
niektorzy rowerami, niektorzy taksowkami, na ktore trzeba bylo bardzo dlugo czekac
ja bylam jedna z ostatnich osob jakie wychodzily z biura, czekal na mnie tylko M:* i to gdzies przed budynkiem. bo juz nie padalo, byla nawet tecza. kiedy juz wychodzilam ze swojego pokoiku uslyszalam ze w pokoju obok mojego, mimo ze nie swiecilo sie swiatlo ktos jeszcze jest. zajrzalam, a tam siedzial, a wlasciwie spal na biurku Pan J. obudzil sie kiedy zapalilam swiatlo i powiedzial ze nie ma po co do domu wracac, bo jego malzenstwo sie rozpadlo, a zona nie pozwolila mu wrocic do domu. poplakal sie.
zabralam go ze soba, bo chcialam mu pokazac ze swiat jest piekny i nie ma co plakac.
wyszlismy i ujrzalam 3 sceny:
zaraz kolo budynku biura palil sie budynek w ktorym uwiezieni byli studenci chemii albo medycyny, bo byli w bialych kitlach. budynek byl bardzo wysoki i betonowy, od strony z ktorej go widzialam mial tylko jeden balkon z ktorego oni skakali. widzialam jak niektorzy skacza i bezpiecznie laduja a niektorzy spadali tak, ze lamali sobie nogi i rece i nie mogli wstac...wygladalo to jakby skonczyla sie wlasnie wojna jakas., bo po tej burzy drzewa byly polamane, budynki zburzone i palace sie.
za tym budnkiem na czystym wczesnorannym niebie widac bylo tecze,
a nieopodal pod duzym starym rozlozystym drzewem, ktorego dziwnym zbiegiem okolicznosci nie polamala burza stal M:* i na mnie czekał.
i poczulam spokoj.

14-08-2009
From: Żółw
To: Gekon
Subject: Re:

WOW
mialas naprawde piekny sen!
az czuje sie wzruszona... prawie chce mi sie plakac na tym slicznym zakonczeniu,
bardzo dramatyczne sceny opisujesz
ale moim zdaniem one tylko podkreslaja piekno calej reszty
z reszta co ja sie bede wymadrzac :P
zapytam - tj nam tlumaczyli na zajeciach z psychologi;
A Ty jak uwazasz, co ten sen oznacza wg Ciebie?
jestem oczarowana,to glebsze noiz moje ostatnie "kroliczki"

(...)
dopiero teraz nadrabiam zaleglosci i odgruzowuje swoja poczte,
mail od Ciebie sprawil mi duza radosc
Dziękuję Ci że podzielilas sie ze mna swoim Snem! :*
(i ze umiescilas moj blog w swoim :P)


From: Gekon
To: Żółw

(...)
sen jak sen, taki po prostu mi się przyśnił...
a mysle sobie, ze on po prostu znaczy,
ze po takim okresie burz i zawirowan w moim zyciu,
po tej katastrofie, ktora wtedy bylo dla mnie rozstanie z ex,
po tym, jak to zawsze ja kimś musialam/chcialam sie opiekowac
nadszedl czas, ze znalazl sie ktos kto bedzie chronil mnie
i z kim czuje sie dobrze i bezpiecznie.

***

wtorek, 11 sierpnia 2009

Wakacje.
Pojechaliśmy w Bieszczady.
Dobrym ludziom los sprzyja, była fantastyczna pogoda,
ładujące akumulatory słońce.
I to cudowne poczucie, że nic nie muszę, nie mam nic co mnie ogranicza, wszystko mogę:)
ze nie muszę nic planować, a wszystko co (z)robimy zalezy tylko od tego jaki będziemy mieli nastrój i na co będziemy mieć ochotę...

Dziesięć cudownie leniwych,
rozpieszczająco słonecznych,
relaksujących i odstresowujących dni.
Czas na to, by znów posłuchać siebie, zastanowić się nad swoimi emocjami i uczuciami,
co na codzień spycha się gdzieś w kąt, "na później", bo na codzień nie ma na to czasu.

Szczególnie dni spędzone u Babci Pana M* dały mi tak wiele różnych emocji,
myśli,
spostrzeżeń...

Takze takie, że z M* chcę się tymi swoimi rozmyśleniami dzielić i nie boję się,
ze zostanę wyśmiana.
I że co więcej, zostanę wysłuchana uważnie.

Coraz bliżej.
Coraz mocniej.