czwartek, 1 listopada 2012

“Ni Hao” 你好 - czyli witaj.

Post pisany trochę wcześniej...
 
Ostatnio umieściłam posta z pierwszej mojej podróży do Chin i HK.
Właśnie jestem tu po raz 3 (?), jak zawsze służbowo. tym razem na 12 dni.
aktualnie jestem w Ningbo.

w PL 15:30, tutaj już 6h później.
Jestem po dniu pracy, mimo, że to sobota.
Dobre i to, że efektywnie nam się dzisiaj pracowało.
i właśnie naszła mnie taka refleksja, zupełnie daleka od tych z pierwszego wyjazdu.
że no fajnie, duże te Chiny, dużo tych Chińczyków, oni są tacy inni, te budynki takie wysokie i monumentalne, i pięknie wieczorami podświetlane,
ładne te hotele
i co z tego wszystkiego, jeśli jestem daleko od mojego M.?
jest zmęczenie
jest tesknota, nie tylko za Nim.
jest zmiana czasu i kłopoty ze snem.
jest dużo, dużo wyczerpującej mózg i ciało pracy.
i samotne wieczory i noce w pięknym hotelowym pokoju.
i choć lubię tą pracę, lubię ludzi, których dzięki niej spotykam,
i choć fajne jest to, że tak po świecie jeżdżę (będzie dobrze wyglądało w CV... :-] ), że zdobywam doświadczenia, które wiem, że w przyszłości zaprocentują,
to jest nie do końca fajnie, bo bez Niego.
Chciałabym móc z Nim odkrywać te światy, te smaki i zapachy,
tych ludzi i kulturę.
Nie do końca TU jestem.
Myślami albo w pracy (nieważne w jakim miejscu na świecie)
A przez większość czasu myślami z Nim.
nie cieszy mnie to bycie TU, jak być może powinno.
łapię się na tym, że bezwiednie łapię za mój piękny zaręczynowy pierścionek, jakbym dzięki temu była bliżej.
tam gdzie jest On.
tam gdzie jest Dom.
 
Po drodze zahaczyłam jeszcze raz o Szanghaj, później przelot do Guangzhou (czy wiecie, że Chinskich pasażerów jest tyle, ze na "międzymiastowych" lotach latają większe samoloty, niż ten, którym leciałam z Europy do Chin? Nie wspominając już o naszych "pierdoLOTach"...)







 
Teraz czeka mnie ostatnia noc na tej chińskiej - niechińskiej ziemi.
Jestem w Hong Kongu.
To niby jeszcze Chiny, ale i waluta inna, i przez odprawę celną trzeba przechodzić, nieważne czy się leci, czy jedzie pociągiem. Ruch zamiast prawo- jest lewostronny. No i działają strony internetowe, które w CN są zablokowane (jak mój blogger, dlatego teraz dopierto dodaję posta pisanego kilka dni temu). I pewnie jeszcze miliony innych różnic, których moje niewprawne oko nie zawuważy.
Cieszę się, że wracam do domu.
 
3 dni i znów za granicę :-]

czwartek, 4 października 2012

HK


Znalazłam nieopublikowanego posta.
datowany: 15-07-2011


Jest pięknie! P-I-Ę-K-N-I-E!
Nawet, mimo, że Chińczycy, że nic nie rozumiem (czasem nawet mam problem jak po ang gadaja – jak ich zrozumieć…, ale G. ma to samo :P)
HK jest fantastyczny, taka mieszanka przyszłości z przeszłością, tradycji chińskiej i wpływów kolonialnych.
Dużo neonów, które robią magię wieczorem.
Z pokoju w hotelu mam widok na zatokę i na wyspę Hong Kong, z 18 piętra, więc nawet nie chce mi się zasłaniać okna.


Z HK to podobno jakiś fenomen, bo nie pada teraz. A powinno.
Zapowiadali przynajmniej.
Za dużo słońca nie ma, jest dużo chmur, z których czasem intensywnie popada – z tego powodu dziś nie zdążyłyśmy zwiedzić świątyni Man Mo, ale za to zwiedziłyśmy luksusowe CH ze sklepami Marka Jacobsa, Stelli McCartney, Manolo Blanica, Armianiego itp… :D
Poza tym jest meeeega gorąco, a do tego parno. Trochę jak w saunie. A biura i sklepy wszelkie mocno klimatyzowane, więc każda zmiana miejsca wiąże się z szokiem termicznym – w obie strony.

Zdjęcia robię telefonem, a głupia zapomniałam kabla … pokaz zdjęć będzie jak wrócę.

zaczely mi się jakies rewolucje…:/ nie będę się rozpisywać, powiem tylko ze mało dzisiaj spalam…

jesiennie. pięknie

Rozchorowałam się,
pierwszy raz od dawna (albo w ogóle pierwszy raz) zapisano mi antybiotyk.
Dzisiaj boli mnie klatka piersiowa, a raczej narządy, które okala.
Te, którymi się oddycha.
jedyne co dobre, to że katar trochę odpuszcza, więc łatwiej się oddycha. tyle że boli :)

Jesień.
pięknie za oknem, a ja siedzę pod kocem, z herbatą w dłoni,
czyli tak, jak się powinno siedzieć, gdy za oknem plucha, wiatr dmie i lepiej nosa poza ten koc nie wystawiać.

Nic to.
Właśnie trwa najpiękniejsza jesień w moim życiu.
Ostatnia panieńska.

Dużo nas pracy czeka, dużo zabawy,
ale cieszę się tymi przygotowaniami i wstępuje we mnie nowa energia.
Zupełnie, jak na wiosnę. Tyle że jesienią. :-)


czwartek, 21 października 2010

między słowami

Jeszcze całkiem niedawno, czasem tęskniłam za M., ale nie tak ze chciałam z nim być, tylko tak wiesz, ze mieliśmy tyyyyle wspólnych rzeczy, tyle rozmów i wspólnego czasu i nagle się skończyło, ale teraz wiem, (no już od jakiegoś czasu :)), że to bardzo dobrze - ze się rozstaliśmy, ze tęskniliśmy za sobą (bo wiem, ze on tez za mną tęsknił) - to wszystko było w porządku i normalne. Misiu, przyzwyczajenie jest bardzo często silniejsze od innych uczuć. Przyzwyczajasz się do zapachu, kształtu ciała, sposobu uprawiania miłości z dana osoba. Do wszystkiego, nawet do podniesionej w kibelku klapy i rzuconych w kącie skarpetek. I kiedy się rozstajesz to nawet to, co Cię tak wkuwało nagle wydaje się nieważne, mało istotne, a nawet urocze. I myślisz ze przecież mogłabyś z tym żyć.

Ale jeśli byś spróbowała, to długo byś nie cieszyła się z tych odzyskanych rzeczy. Znów zaczęłoby Cię to wkuwać i kółko by się zamknęło. Po rozstaniu (i utrzymaniu tego stanu), przyzwyczajasz się i zaczynasz kochać własną przestrzeń, własne zapachy, własny porządek i zaczynasz to cenić.

A później robisz miejsce na nowe zapachy, nowy rodzaj miłości i seksu, nowe skarpetki w kącie.

Najgorsze z uczuć to przyzwyczajenie, bo już nic nie chce Ci się z tym robić. Więc jeśli się tak całkiem przyzwyczaisz i zobojętniejesz na to co Cię wkurwało, to koniec, zero ekscytacji i radości do końca życia, bo trudno się z czegoś takiego wyrwać, bo boisz się później, ze gdyby to przerwać (to co Ty teraz robisz), nie poradzisz sobie z nowymi emocjami, bo nie pamiętasz jak się z nimi obchodzić. A to jest jak jazdą na rowerze. Jak długo nie jeździłaś, boisz się wsiąść i ruszyć, ale jak już ruszysz to okazuje się ze wszystko pamiętasz i jest lepiej niż pamiętałaś ze mogło by być.
i nigdy, nigdy, NIGDY nie jest tak, ze wina jest po jednej stronie, oboje jesteście winni tego w jakim punkcie jesteście dzisiaj. Pytanie czy OBOJE równie bardzo chcecie cos naprawiać, czy macie oboje spójna wizje tego co chcecie ze sobą zrobić. Jeśli w choć jednym punkcie nie ma stycznej - nie uda się, nie może być tak, ze tylko jedna ze stron chce.


nie wiem czy mądre jest to co mowie

nie twierdze ze mam racje

jestem tylko człowiekiem i mogę się mylić

acha, no i nie ma jednej recepty na wszystko

ale

z moich doświadczeń tak to właśnie wygląda i ja tak myślę.


a Ty jak myślisz?

czwartek, 1 kwietnia 2010

refleksja

wczoraj pomyslałam sobie jak szcześliwie układa się moje życie.
mam więcej niz kiedykolwiek chciałam mieć.


spotkałam się ostatnio z sytuacją, kiedy moja koleżanka,
kiedy byłysmy razem w sklepie pod koniec miesiąca
przeliczała, czy wystarczy jej za zakupy, które włożyła do koszyczka.

pomyślałam sobie, jak szczęśliwa
i przez to nieświadoma jestem ja
jak bardzo nie doceniam czasem tego co mam

idąc do sklepu nie muszę się zastanawiać czy wystarczy mi na obiad, na chleb
kiedy mnie "przypili", kiedy jest koniec miesiąca, kiedy "wyskoczy" jakiś niespodziewany wydatek
po prostu sprawiam sobie o jedną przyjemność mniej...

pomyślałam sobie, wcale nie próbując usprawiedliwiać siebie
że pewnie takich ludzi jak ja jest więcej
jak bardzo zmienia się nam optyka kiedy wiedzie nam się lepiej niz innym

kiedy mamy mało i potrafimy sobie z tym radzić.
kiedy dostajemy więcej i nadal narzekamy że mało

E. jest teraz w Kambodży.
pisze mi czasem jak tam jest biednie.
i że jednocześnie ludzie cały czas się uśmiechają, są otwarci na innych i że sprawiają wrażenie szczęśliwych
mimo, że mają dużo mniej niż my,
ludzie świata cywilizowanego,
z pieniędzmi na koncie.
sklepem na każdym rogu
telefonem w kieszeni i wszechobecnym dostępem do internetu

i jak bardzo my jesteśmy niezadowoleni z tego co mamy
że mamy za mało
że inni mają więcej
i zazdrośni, skwaszeni nie potrafimy wymienić uśmiechu z przechodniem

a jeśli ktoś obcy, na ulicy sie do nas uśmiechnie
zastanawiamy sie co z tym człowiekiem jest nie tak

uśmiechajmy się.
doceńmy.
zadanie na dziś.

czwartek, 25 lutego 2010

Zaprawdę

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śmiać się głośno
Płakać cicho
Deszcz ustaje
Sady kwitną
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Iść i padać
Z - padłych - wstawać
Przeszła wojna
Wstaje trawa
I tego trzymać się trzeba

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Śledzić gwiazdy
Grać na skrzypcach
Astronomia
I muzyka
I tego trzymać się trzeba

Zaprawde godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Żeby człowiek
W życiu onym
Sprawiedliwym
Był i godnym

Żeby człowiek
Był człowiekiem
Lecą liście
Szumi w lesie
Wiatr z obłoków
Warkocz plecie
I tego trzymać się trzeba

- Edward Stachura.




*** a ja miewam sny o tsunami.

sobota, 9 stycznia 2010

dla tych co nie mają pomysłu,
co do jedzenia zrobić z tego co mają w lodówce :)

comamzjesc.pl